Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/clausa.w-ojciec.kobierzyce.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found
in /home/server933059/ftp/paka.php on line 5
Warning: Undefined array key 1 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 13
Warning: Undefined array key 2 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 14
Warning: Undefined array key 3 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 15
Warning: Undefined array key 4 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 16
Warning: Undefined array key 5 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 17
Na prośbę Róży Mały Książę opowiedział bardzo dokładnie o wszystkim, co widział i słyszał na planecie Króla, - Co to ma znaczyć? - spytał Mark, przyglądając się jej ze zdziwieniem. - Co byś mu powiedział na powitanie? Przyszedł tutaj, aby uciec od stresu wczorajszego dnia. Wynikła z tego tylko jedna dobra rzecz: załatwił tę sprawę z Lilą. Zostanie oczyszczony z zarzutów zabicia Danny'ego, gdy tylko żona George'a porozmawia z Rudym, a zrobi to, jeżeli chce, aby jej mąż zachował posadę. Fabrykę jednak zamknięto, przez to Huff zrzędził jak wariat. Chris nie mógł znieść napadów złości ojca i nachalnych reporterów, którzy dzwonili do niego co chwila, żądając komentarzy. Odizolował się więc w domku rybackim - ostatnim miejscu, w którym ktokolwiek będzie go szukał. Miejsce gwarantowało mu prywatność, ale straciło wiele ze swego uroku. Kiedyś zwykł spędzać tu miłe wieczory z kolegami, pijąc, wędkując, rozgrywając maratony pokerowe, które trwały przez cały weekend. Wszystkim podobała się prostota i sielskość obozu. Lata mijały, domek się postarzał, Chris zaś dorósł i spoważniał. Chata zaczęła chylić się ku ruinie. Może już czas, żeby ją sprzedać? Z tymi krwawymi plamami na podłodze nie będą się tu dobrze czuć ani on, ani Huff. Może zamiast tego kupią łódź albo domek plażowy. Na przykład w Biloxi, chociaż z drugiej strony Huff nienawidził Missisipi z przyczyn znanych tylko jemu. Miał... Poczuł odór Watkinsa, zanim deski podłogi na ganku zatrzeszczały pod jego ciężarem. Kilka sekund później intruz stanął w drzwiach, otwierając je z hukiem. Chris usiadł sztywno. - Nie ruszaj się, Hoyle. Nie chciałbym cię zabijać od razu. Zanim rozpruję cię od gardła do jaj, mam ci parę rzeczy do powiedzenia. W jednej dłoni Klaps Watkins dzierżył nóż. W drugiej trzymał kilka ubrań, którymi rzucił w Chrisa. Wylądowały na jego kolanach. Chris chwycił jedno z nich i gorączkowo odrzucił daleko od siebie. - Tak, tak - roześmiał się Watkins. - To właśnie wypłynęło z głowy twojego młodszego braciszka. Rozbryzgnęła się jak dynia, która spadła z plandeki ciężarówki. Chris spojrzał na niego gniewnie. - O co chodzi, Hoyle? Jesteś zbyt nadęty, żeby poznać krwawe szczegóły? Trudno, bo i tak zamierzam ci je opowiedzieć. - Watkins oparł nogę o brzeg łóżka, jakby byli starymi przyjaciółmi, którzy właśnie zamierzają uciąć sobie swobodną pogawędkę. - Mały Danny powiedział mi, że masz się z nim tu spotkać. Ostrzegał mnie, że możesz się tu pojawić w każdej chwili, więc powinienem zabrać to, co chcę i zmyć się, nim nadjedziesz i wezwiesz gliny. Boki zrywać, co nie? Myślał, że przyszedłem, żeby was obrabować. - Rozejrzał się z pogardą. - Tak jakbym chciał. To miejsce sprawia, że moja cela więzienna wydaje mi się prawdziwym pałacem. Chris przesunął się nieco bliżej do brzegu łóżka. - Nic z tego - ostrzegł Klaps. - Siedź tu i słuchaj, a jeśli spróbujesz chociażby mrugnąć, wyłupię ci oko czubkiem noża, żebyś więcej tego nie robił. Rozumiesz? - przerwał na chwilę, aby się upewnić, że groźba dotarła do Chrisa i że ten go posłucha. - Na czym to stanąłem? A, tak. Braciszek Danny. Kiedy zdjąłem strzelbę z półki, zaczął się modlić. Muszę ci powiedzieć, że kiedy wetknąłem mu lufę do ust i wreszcie się zamknął, poczułem prawdziwą ulgę. - Umilkł na sekundę i pochylając się lekko do przodu, dodał teatralnym szeptem: - Bum! - Roześmiał się znowu. - Krwawa robota, ale wszystko poszło niemal zbyt łatwo. Nawet ze mną nie walczył. To znaczy, próbował się buntować, ale nie było to nic, czego nie potrafiłbym stłumić lekką groźbą. - Tylko idiota zachowałby te ubrania. Dlaczego się ich nie pozbyłeś? - Chciałem, żebyś zobaczył, jak wygląda krew i mózg Hoyle'ów. No i proszę, co za niespodzianka! Są takie same jak u innych ludzi. - Dlaczego włamałeś się do pokoju Sayre? - Tak też myślałem, że to was zainteresuje - mrugnął i cmoknął ustami. - Ja ze swej strony Mark był tak pewny swego, że sens jej zachowania w ogóle do niego nie dotarł. Nadal przyglądał się jej z peł¬nym wyższości uśmiechem. Furia Tammy sięgnęła zenitu. Miał jeszcze czelność się uśmiechać! - Panienka Tammy chciała jak najlepiej dla Waszej Wy¬sokości i dla panicza Henry'ego. Zostawiła list, tam pewnie jest wszystko napisane. - Nie próbuję się wtrącać w twoje sprawy. Po prostu się zastanawiałem. - Mam powody ku temu, żeby wyglądać na schorowanego, a co do moich spraw, to masz rację, że się nie wtrącasz, bo to nie twój cholerny interes. Tom Caroe był najbardziej pozbawionym skrupułów człowiekiem, jakiego Huff znał, a to nie było bez znaczenia. Huff zdobył swoją pozycję i respekt, rozdając hojne łapówki i nie udzielając zbyt wielu informacji. Nie zamierzał teraz dyskutować z Tomem Caroe o przyczynach, dla których wymyślił tę zagmatwaną szaradę. - Jeżeli nie masz dla mnie nic więcej do jedzenia, możesz się wynosić - rzekł. - I postaraj się nie zabić żadnego ze swoich pacjentów przed skończeniem nocnej zmiany. - Do zobaczenia rano. - Pamiętaj, nic inwazyjnego. Żadnych rurek w tylku ani sond dożylnych. Tylko prześwietlenie i tym podobne rzeczy. Podchodząc do drzwi, Caroe dotknął nosa. - Nie zapomnij o tlenie - powiedział. Huff nasunął rurkę pod nos i położył się, wspierając głowę na poduszce. Roześmiał się niskim, chrapliwym głosem, a potem zaraz rozkaszlał na użytek pielęgniarki, która mogła być w pobliżu. Podstęp udał mu się wyśmienicie. Nie mógłby tego dokonać bez pomocy Toma Caroe, ale kosztowało go to tylko jeden telefon. Od kiedy dowiedział się o śmierci Danny'ego, dręczyło go kilka spraw. Krążyły nad jego głową niczym sępy i jak do tej pory, mimo usilnych starań, nie potrafił się ich pozbyć. Od czasu do czasu któraś przestawała mu dokuczać, usuwała się w podświadomość, za to wypływała inna, aby go dręczyć. Przede wszystkim stracił syna. Tragiczne. Smutne. Potworne. Niemniej, Danny odszedł z tego świata i nic nie można już było z tym zrobić. Tęsknił za synem, ale nie chciał bez sensu zadręczać się czymś, czego nie mógł zmienić. Kolejna rzecz to Chris. Leżało mu na wątrobie nieudane małżeństwo syna. Co robił Chris, gdy jego żona gziła się w Meksyku z basenowymi i podwiązywała sobie jajowody? Obracał Lilę Robson i jej podobne dziwki. Huffa nic nie obchodziło małżeństwo Chrisa. Od początku nie dawał mu zbyt wielkiej szansy przetrwania. Mimo to chciał przed rozpadem związku doczekać się wnuka. Kołyska na strychu wciąż była pusta i to go nieustannie irytowało. Jednak to powrót Sayre go zaalarmował. Zorientował się wtedy, jak bardzo stracił kontrolę nad życiem swoich bliskich. Kiedyś to on rozstrzygał o wszystkim. Nikt nie robił nic bez jego pozwolenia. W każdej sytuacji to on decydował, jaką należy podjąć decyzję. Rządził silną i bezwzględną ręką. Gdzieś po drodze jednak pozwolił sprawom wymknąć się spod kontroli, jeśli zaś chodziło o Sayre, zupełnie stracił jakikolwiek wpływ na nią. Najwyższy czas przywrócić stary porządek rzeczy. Zanim jednak miało się to stać, musiał przyciągnąć jej uwagę, i to na dłużej niż chwilę. Stąd ten udawany atak serca. Tak jak przewidywał, zatrzymało ją to w mieście. Leżąc teraz na uśpionym oddziale szpitalnym, roześmiał się znowu, myśląc o planach, jakie miał wobec panny Sayre Lynch Hoyle. Na szczęście, jak na razie, wszystko szło zgodnie z jego założeniami. 15 Kiedy Beck dotarł do domu, Frito przywitał go podskokami, po czym rzucił wilgotną piłkę tenisową u jego stóp. - Przykro mi, stary, ale nie jestem dziś w nastroju do zabawy. Rzeczywiście, nie potrzebował tej nocy psa, ale worka treningowego, na którym mógłby się - Chcesz mnie jeszcze gdzieś zabrać - spytał zdumiony Mały Książę. stanowisko. Król zaś... - Zająć się z powrotem Henrym na poprzednich zasa¬dach? Wcale ci tego nie proponuję, za dużo bym stracił. Chcę być za niego odpowiedzialny. I za mój kraj też. - Po¬patrzył na nią z powagą. - Przeszłość jest już zamknięta. Teraz jestem naprawdę gotów przyjąć na siebie obowiązki zarówno głowy państwa, jak i opiekuna Henry'ego. Posta¬ram się wywiązać ze wszystkiego jak najlepiej i nie powta¬rzać starych błędów, ani błędów mojej rodziny. Zmieniłem się. Dzięki tobie. Potrząsnęła głową, ani na moment nie odrywając jednak uszczęśliwionego spojrzenia od jego twarzy. Wciąż nie mog¬ła uwierzyć w to, że znów go widzi, że naprawdę ma go przy sobie. chciałbyś i umiałbyś być przyjacielem?" Nie chcesz ich o to zapytać? - Wspaniale! - Róża aż zatrzepotała listkami z zachwytu i dumy.
mu przyszło do głowy. Doskonała postawa, pełna Wstała na tyle wcześnie, że nie powinna mieć z tym problemów, ale wychodząc z domu, pomyślała, że przydałoby się znaleźć dla Grace jakieś baletki. Wiedziała, że są w jednym z pudeł piętrzących się w przybudówce. Nie miała jednak pojęcia, że znalezienie tego właściwego zajmie tyle czasu i że będzie musiała przekraczać dozwoloną w mieście prędkość, żeby nie spóźnić się do Greenwoodów. – Z panem Ryanem? Z samym szefem? Co jest z tą kobietą? Nie powinno go obchodzić, że wpisać to do komputera. Chce pan, żebym sprawdził w segregatorze? a potem poszła do następnego. Zawołała. Cisza. Cały dzień ruchem. się jednak tak do końca wyłączyć i strach co chwilę łapał ją za gardło. Odpowiadała mu. Oboje do siebie pasowali. Otworzył usta, chociaż -Nie będzie żadnych wolnych miejsc w hotelach aż do Zakłopotana dziwnym zachowaniem Jacka Malinda gardła. Zobaczyła w oknie ciemną sylwetkę, a potem zapaliło się drugie córką. szaleńczo, łzy spływały po twarzy – ale wydostała się, zdołała uciec i kroplówkę, szczeble łóżka i telewizor przytwierdzony do sufitu.
©2019 clausa.w-ojciec.kobierzyce.pl - Split Template by One Page Love